Etap Drugi życia dorosłegoKategorie: Rodzicielstwo, Ciąża Liczba wpisów: 139, liczba wizyt: 324686 |
Nadesłane przez: Ania_29 22-11-2013 16:47
Pies mnie świdruje wzrokiem, chce wyjść. Szymuś drzemie, musimy czekać, aż się obudzi. On śpi, ja wypoczywam. Zrobiłam sobie właśnie przerwę w wypoczywaniu, na poczet konsumpcji śledzia w occie. Gardło boli, ledwo przełykam ale w brzuchu burczy, żołądek domaga się jedzenia. Więc się katuję i jem. Śledzie lubię, więc przyjemność połączona z cierpieniem nawet znośna jest.
Syrop thiocodin i ibuprom zatoki dziwnie mnie otępiają. Czuję się jakbym była na jakimś haju :/
Dzisiaj rano wpadłam na pomysł, na który żałuję, że wpadłam. Szymon wstał lewą nogą a ja kompletnie nie potrafiłam nad nim zapanować :( Wpadł w histerię jak wsypałam psu karmę do miski. BO TO ON CHCIAŁ WSYPAĆ PSU KARMĘ. Aż się zanosił od płaczu, krzyczał a ja nie potrafiłam go uciszyć. Bo niby jak, szeptem... Mój aparat mowy uległ destrukcji, nie produkuje głosu. Na spacerze z psem dalej płakał, najpierw jeszcze o karmę a później, że go bolą nogi i to "bajdzio, bajdzio, bajdzio" go bolą. Wzięłam go na ręce. Ciężko spacerować z trzydziesto kilogramowym psem na smyczy, ciągnącym od drzewa do drzewa, czternasto kilowym dzieckiem na rękach i trzydziesto ośmio stopniową gorączką. Nic tylko siąść i płakać. Wróciliśmy do domu, ja wycieńczona psychicznie i fizycznie. Mieliśmy zrobić zakupy. Postanowiłam, że pojadę do Łaz, tam zrobię zakupy i przy okazji wstąpię do Mamy i poproszę ją, żeby tu chociaż na jeden dzień do mnie przyjechała, zająć się Szymkiem, żebym mogła jakoś w spokoju dojść do siebie... Mama najpierw się zgodziła, chociaż widziałam, że niechętnie. Po chwili zaczęła ściemniać, że jednak nie może jechać, bo ojciec może dziś rentę dostać a jak ją odbierze sam, to przepije wszystko i na chleb nie będzie. Babcia wyczuła ściemę i mówi, że ojcu przeież w poniedziałek renta ma przyjść, że na pewno nie dzisiaj... A Mama swoje, że no a jak dzisiaj jednak??? Do tego zaczęła się chwalić, że Renatka (starsza o rok siostra) to się jutro wprowadzać do nowego domu już będzie, a jakie ładne schody jej ojciec zrobił ale jeszcze nie skończone, jeszcze maluje, jutro będzie kończył. To mnie jeszcze bardziej zabolało, że tak się tym szczyci, bo u mnie na budowie ojciec nawet palcem nie kiwnął. No ale Renatka to co innego przecież. Renatka to nie ma pieniędzy, to trzeba jej pomagać, u nas pieniądze są, to pomagać nie trzeba.
Normalnie poczułam się jak wrzód na dupie. Co ja sobie myślałam? Że co, że chora jestem, to od razu wszyscy wszystko rzucą i przylecą mi z pomocą? A radź sobie. No to sobie poradzę, bo jakie mam wyjście.