Planeta MKategorie: Żyj chwilą, Zainteresowania, Podróże Liczba wpisów: 51, liczba wizyt: 179010 |
Nadesłane przez: Monika_Pe 13-08-2013 20:28
Chciałam mieć psa...
Z założenia mój pies miał być psem podróżnikiem. Pies podróżnik w moim mniemaniu miał towarzyszyć mi w każdej bliższej i dalszej podróży. Miał siedzieć w oknie samochodu z wywieszonym językiem i czerpać nieukrywaną radość z podróżowania ze swoją pańcią i jej konkubentem...miał towarzyszyć mi w wypadach za miasto, leżeć pod stołem w barach i restauracjach a w razie konieczności siedzieć na dziobie kajaka i podziwiać mazurskie krajobrazy. Miał...
Mój pies wcale nie jeździ koleją... na stacji metra wpada w panikę tej wielkości, że nie zdziwię się jak niedługo zapuka do mnie Towarzystwo opieki nad zwierzętami z zarzutem znęcania się nad Gałganem, tapicerkę w samochodzie prałam już chyba z osiemdziesiąt razy a każde podejście do otworzenia okna "żeby piesek miał świeże powietrze" kończy się próbą jego ucieczki przez to właśnie okno (Nobla dla tego kto wymyślił psie pasy bezpieczeństwa!).
Podejmuję ciągle to nowe próby nauczenia mojego psa, że podróżowanie jest fajne:mazury, morze, działka pod Warszawą, wypad rowerowy do lasu... naucz się psie, że można!!! Kolejne próby: na przednim siedzeniu, na tylnim siedzeniu, w bagażniku (ups! 180 na liczniku, autostrada a pies z bagażnika na tylnie siedzenie a stamtąd hop do przodu. Wniosek: przywiązywać psa w bagażniku- wypróbujemy następnym razem). Ale małe postępy są!
Zwiedziliśmy już Olsztyn, Ustkę, Wyszków - pół krainy nadbużańskiej, Las Kabacki na rowerze... działamy!